Dziurawy system kontroli bukmacherów. Za pieniądze CBA pralnia w STS? To możliwe…
Państwo nie ma żadnych konkretnych wytycznych dla bukmacherów, także państwo PiS rzekomo mądrzejsze o doświadczenie tzw. afery hazardowej za rządów PO. Okazuje się, że bukmacherzy nie muszą zgłaszać podejrzanych klientów i operacji głównemu inspektorowi finansowemu. Sprawa wyszła na jaw dzięki sprawie małżeństwa kasjerki z CBA z „graczem” STS i użytkownikiem punktów innych bukmacherów.
„Katarzyna G., cywilna pracownica wydziału finansów w CBA, i jej mąż Dariusz G. zostali aresztowani 31 stycznia 2019 roku pod zarzutem przywłaszczenia znacznych środków. Śledztwo objęte jest całkowitą tajemnicą, a prowadząca je Prokuratura Regionalna w Warszawie nie chce ujawnić nawet, o jaką sumę chodzi i w jakim okresie kasjerka miała okradać CBA”
– informuje „Rzeczpospolita” z 13 lutego 2020.
„Obraz zarysowany w śledztwie wydaje się być kanwą dla dobrego filmu sensacyjnego lub – co gorsza – komediowego. Dariusz G. miesiącami za pieniądze CBA niepostrzeżenie obstawiał zakłady bukmacherskie. Był stałym klientem m.in. największego polskiego bukmachera, czyli STS. Przez swoją działalność jedna z delegatur CBA straciła ok. 5 mln zł. Podczas corocznego rozliczenia, okazało się, że kasa Biura jest pusta”
– opisuje sprawę portal wSwiecie24.pl
„Resort finansów potwierdza nam, że bukmacherzy obowiązkowo i bezwzględnie muszą przekazywać GIIF informacje o każdej przyjętej wpłacie lub dokonanej wypłacie środków pieniężnych o równowartości przekraczającej 15 000 euro. Jak precyzuje MF, chodzi o pojedyncze wpłaty w gotówce. „W tym zakresie nie ma obowiązku ustalania, czy wpłaty są ze sobą powiązane” – tłumaczy”
– czytamy w „Rz”.
Ustawa nie określa limitu czasu, w którym np. bank czy bukmacher powinien „wiązać” transakcje. To oznacza, że sami bukmacherzy oceniają, jak traktować dany przypadek.
STS już poinformowało media, że wiedzę o transakcjach przekazuje zgodnie z polskim prawem, co zapewne odczytać można jako informowanie GIIF o transakcja pojedynczych powyżej 15 tys. euro. Problem w tym, że zapewne Dariusz G. za pieniądz e z CBA realizował transakcje na dziesiątki, setki, finalnie miliony złotych, ale jednorazowo zawsze mniejsze niż 15 tys. zł.
Tym samym, punkty zakładów bukmacherskich okazują się idealnymi pralniami pieniędzy, a wygrane w nich powodują już zupełnie „czyste” fortuny.
fot. freepik.com